facebook
Zamówienia złożone przed godziną 12:00 są wysyłane natychmiast. | Darmowa wysyłka powyżej 250 PLN | Bezpłatna wymiana i zwrot w ciągu 90 dni

Jak zrobić holenderski sznycel według przepisu babci i jednocześnie zdrowo?

Holenderski sznycel od babci - skarb czeskiej kuchni, który zasługuje na powrót na talerz

W każdej rodzinie znajdzie się przynajmniej jedno danie, które – choć może zupełnie niepozorne – zapisało się we wspomnieniach kilku pokoleń. U kogoś to są drożdżowe bułki, u innego pachnąca pieczeń, a u jeszcze kogoś innego właśnie holenderski sznycel według przepisu babci. Dlaczego właśnie to danie, które z Holandią nie ma prawie nic wspólnego, pozostaje tak głęboko zakorzenione w czeskiej kuchni? I czym zasługuje na powrót nawet do współczesnych domów, gdzie coraz częściej poszukuje się równowagi między tradycją a nowoczesnym, zdrowszym stylem życia?

Holenderski sznycel to danie, które niesie ze sobą nie tylko smak, ale i historię. Nie jest to potrawa, która zachwyca egzotyką, ale właśnie jej domowy charakter, prostota i sytość czynią z niej klasykę, która nigdy całkowicie nie zniknęła – jedynie czasami się o niej zapomina. I właśnie dziś, w czasach, kiedy ludzie ponownie zwracają się ku domowym przepisom, jakościowym składnikom i rzetelnemu gotowaniu, holenderski sznycel w stylu babci przeżywa dyskretny, ale bardzo przyjemny powrót.

Dlaczego „holenderski", skoro jest taki czeski?

Zacznijmy od tego, co większość ludzi zaskakuje: dlaczego danie z mielonego mięsa z serem, panierowane jak sznycel, nazywa się „holenderski", skoro nie ma prawie żadnego historycznego związku z Holandią? Według niektórych teorii nazwa inspirowana jest „holenderską" wersją mielonego mięsa, która kiedyś pojawiła się w menu czeskich gospód. Inni twierdzą, że to był po prostu chwyt marketingowy, by dodać zwykłemu kotletowi coś ekstra. Niezależnie od pochodzenia, dziś „holenderski sznycel" to pojęcie, które większość ludzi kojarzy z domowym obiadem, szkolną stołówką lub właśnie z kuchnią swojej babci.

Prawdziwy holenderski sznycel, jak go większość pamięta, to połączenie mielonego mięsa, startego sera i przypraw, które formuje się w placuszek, panieruje w bułce tartej i smaży na złoty kolor. Brzmi to prosto – i właśnie w tym tkwi jego urok. W prostocie często tkwi największa siła tradycyjnej kuchni.

Przepis babci, który jest przekazywany w rodzinie

W każdej rodzinie przepis nieco się różni. Ktoś dodaje trochę musztardy, inny kładzie nacisk na to, że mięso musi być świeżo mielone, najlepiej mieszanka wołowego i wieprzowego. Nie może zabraknąć jajka, trochę bułki tartej do zagęszczenia, a przede wszystkim sera – tutaj często wybierany jest klasyczny edam, ale nie jest wyjątkiem również gouda lub cheddar. To właśnie ser nadaje holenderskiemu sznyclowi jego charakterystyczną wilgotność i delikatnie słony smak.

Wielu może sobie przypomnieć, jak babcia stała przy kuchence, powoli przewracała sznycle na patelni, a z ich powierzchni unosił się niezrównany zapach domowej kuchni. Podawane były z puree ziemniaczanym, czasem tylko z chlebem i ogórkiem, ale zawsze były zjadane do ostatniego kawałka. Babcie wiedziały, że nie chodzi tylko o to, by nasycić – chodziło o to, by ugościć, złączyć rodzinę przy jednym stole i stworzyć chwilę, która zapisze się w pamięci.

Dziś, kiedy często gotuje się w pośpiechu, a jedzenie spożywamy przy komputerze lub w biegu, może zanika właśnie ta atmosfera, którą holenderski sznycel symbolizuje. Ale właśnie dlatego jego powrót ma sens – jako przypomnienie, że jedzenie może być czymś więcej niż tylko paliwem.

Tradycyjny smak w zdrowszym wydaniu

Oczywiście, dzisiejsze czasy stawiają inne wymagania wobec odżywiania niż trzydzieści lat temu. Ludzie bardziej interesują się składem posiłków, pochodzeniem produktów i zdrowotnymi wpływami swojej diety. Ale to nie znaczy, że musimy opuszczać tradycyjne przepisy – wręcz przeciwnie, można je dostosować do nowych wymagań.

Holenderski sznycel można łatwo przygotować również w zdrowszej wersji, która zachowa jego charakter, ale będzie bardziej przyjazna dla ciała i planety. Wystarczy zamienić smażenie na oleju na pieczenie w piekarniku, zamiast klasycznego edamu użyć sera o niższej zawartości tłuszczu, dodać świeże zioła i wybrać mięso z hodowli ekologicznej lub całkowicie zastąpić białko zwierzęce roślinną alternatywą.

Roślinna wersja holenderskiego sznycla? Dlaczego nie! Dziś istnieją świetne zamienniki mielonego mięsa na bazie białka grochowego lub sojowego, które w połączeniu z roślinnym serem stworzą doskonałą alternatywę. A jeśli do nich dodamy domowe puree ziemniaczane z mlekiem roślinnym i pieczone warzywa, powstanie pełnowartościowe i smaczne danie, które ucieszy nawet tych, którzy unikają produktów zwierzęcych.

Takie podejście pięknie pokazuje, że tradycja i zrównoważony rozwój nie muszą sobie przeczyć – wręcz przeciwnie, mogą się wzajemnie uzupełniać.

Historia z domu

Pewna mama ze środkowych Czech opowiedziała nam, jak postanowiła po raz pierwszy przygotować holenderski sznycel według przepisu swojej babci, której już z nimi nie było. Znalazła stary zeszyt z przepisami, gdzie obok plam od tłuszczu i różnych notatek znalazła ten skarb. Całe popołudnie spędziła na przygotowaniach, zaangażowała także swoje dwoje dzieci, które po raz pierwszy panierowały sznycle w mące, jajkach i bułce tartej. Kiedy potem usiedli do stołu, zapanowała cisza – ta cisza, którą znamy z chwil, gdy jedzenie jest tak dobre, że na chwilę przestają się toczyć rozmowy. "To była jedna z najpiękniejszych kolacji, jakie kiedykolwiek mieliśmy,” mówi z uśmiechem. "I nie chodziło tylko o samo jedzenie. Chodziło o to, co to jedzenie przedstawiało.”

Kiedy przepisy niosą wartości

To właśnie siła przepisu, jak holenderski sznycel od babci. To nie tylko mieszanka mięsa i sera – to kawałek tradycji, domu i troski. W dzisiejszym zabieganym świecie, gdzie coraz częściej mówi się o powrocie do zrównoważenia, warto przypominać sobie, że nawet w kuchni można połączyć przeszłość z teraźniejszością. Że potrawy, które znamy z dzieciństwa, nie muszą być zapomniane – mogą być tylko na nowo odkryte.

I może właśnie dlatego holenderski sznycel powinien pozostać także w nowoczesnych książkach kucharskich. Nie jako relikt przeszłości, ale jako przypomnienie, że rzetelne domowe gotowanie ma sens. I że nawet najprostsze danie może nieść w sobie coś głębszego – smak domu, dotyk przeszłości i obietnicę wspólnego czasu.

Jak kiedyś powiedział francuski filozof gastronomiczny Jean Anthelme Brillat-Savarin: "Powiedz mi, co jesz, a powiem ci, kim jesteś." W takim razie każdy może sobie życzyć, aby ktoś kiedyś powiedział o nim: „Jadł holenderskie sznycle według przepisu swojej babci. I jadł je z szacunkiem."

Udostępnij to
Kategoria Wyszukiwanie